I co teraz? zawaliło mi się to, co myślałam, że już uporałam się z tym cyli świat. Piąek był złym dniem, bardzo złym, nie mam sił bronić się i " olewać wszystko", - nie mam sił udawać i śmiać się przez łzy- NIE MAM JUZ SIŁ. W zasadzie okazalao się że potok słów, zarzutów, pretensji, przekleństw i gróżb wypowiedzianychprzez człowieka , ktregonie zmusze do kochania, był nie do mnie. Alena mnie skończyła miu się odwaga i do własciwych uszy nie doszło. zrobił prapremierę i tyle - wyrzył sie na mnie. Dlaczego nie uderzył??? to mniej by bolało i nie pozostawiało trwałych blizn. Teraz już wiem, że jestem sama tu i teraz sama, samiusieńka jak palec .......czyli mogę zrobić co mi się podoba z tym wszystkim comnie otacza.

Wczoraj zrobiłam sobie krzywdę , wiem kolejny raz to samo. Ale tym razem nie było mi żal, nawet nie czułam bólu , ciepła kąpiel z pokaleczonym cialem. Czułam błogi spokój , odprężenie i to, że wszystko należy do mnie samej. Nie jem juz 3 dzień - to nie manifestacja, tak samo jak nie manifstacja jest to ze chodze w piżamie i nie chce nikogo widzieć, czuć rozmawiać.
I co otrzymałam zastrzyk, który pomógł chwilowo pozwolił wyłąćzyć myślenie, czy kiedyś bedzie można podawać w ten sposób " miłość" ? ja poprosze panie doktorze zamiast tego świstka do szpitala o recepte na na miłość .